Nie warto się nadmiernie starać ani martwić. Wstałam późno, wsiadłam do samochodu z dzieckiem i pojechałam na wizytę lekarską. Korek jak malowanie opóźnił nasze przybycie do rejestracji o 50 minut. Wysiedziałyśmy w kolejce kolejne 50, a i tak zdążyłyśmy na ospałego lekarza co przyjął nas 40 minut po zakończeniu przyjmowania. No stress. Lena siedziała zdenerwowana i głodna, ale kanapce odmówiła po kęsie, więc zjadłam sama zaczytana w podrzuconą pozycję od kolegi w pracy „Hinduska sztuka kochania”. Słowo pozycja jest jak najbardziej na miejscu. Po pierwszych stronach zorientowałam się, że to książka dla mężczyzn, ale jak przystało na ciekawskie stworzenie wniknęłam głębiej, żeby się dowiedzieć, że są 4 typy kobiet i jaką jestem. Mam dużo z Muszli, ale też Artystki. Za to mało u mnie Lotosu i Słonicy. Gdyby się panowie trochę pomocowali z czytaniem takich pozycji, może więcej szczęśliwych kobiet chodziłoby po świecie. Zwrot historii, w tym religijny, podciął skrzydła wolnej myśli w wydaniu tantrycznym, i trudno się dziwić, że mężczyźni przestali zdobywać taką wiedzę. Za to typów mężczyzn ze względu na przyrodzenie jest 3: Zając, Ogier i Buchaj. Monotonicznie znaczy. Książeczka malutka, zwarta, z obrazkami, łatwa do pochłonięcia w jeden wieczór. Wyjęłam w przychodni pokątnie i zdałam sobie sprawę z własnej myśli, że chyba nie chcę pokazywać okładki dwulatkom biegającym jak elektrony między pacjentami. Lena zirytowana na brzdące, a ja tylko powtarzałam:”Też tak biegałaś, też tak krzyczałaś, też miałaś pobieraną krew, i tak, smoka nie miałaś”.
-A czemu nie miałam smoka?
-Bo nie był potrzebny.
-Ale za to miętosiłam wszystkim uszy.
-Ale nie buzią i nie wykrzywiłaś sobie zgryzu.
Teraz myślę patrząc na dzieci z zatkaną smokiem buzią, że to w gruncie rzeczy nieistotne. Czasem miętoszenie smoka może być zbawienne. Te dylematy już za mną, i dobrze.
Po wysiedzianej wizycie około południa wylądowałam w pracy. Zatłoczony parking, ale naprzeciw wejścia „miejsce dla królowej”, jak powitał mnie palący przed budynkiem kolega wizytujący pracownię. Bez obiadu, na kanapce i kawie, weszłam do pokoju socjalnego, po czym inny kolega zaproponował zupełnie nie pytany swoje zasoby obiadowe, co ich miał nadmiar i tak objadłam się zupą i drugim daniem. Bez wysiłku, bez planu. Powiedziałam:
-Ależ mam dzisiaj łaski z nieba. Za niedenerwowanie się czymkolwiek wszystko idzie mi jak trzeba.
Rozmowa przy stole jak zwykle wciągająca i ciekawa. Opowiedziałam o książce. Potem rozmawialiśmy o zaginionych indyjskich cywilizacjach, o zmienności klimatu tamże i starożytnych rzekach uwiecznionych na budowlach w gęstym buszu, a potem o koncepcji człowieka jako zwierzyny łownej w prehistorii i zmianie optyki patrzenia na rolę homo sapiens we wczesnych stadiach rozwoju pierwszych społeczności. Siedziałam przed pustym talerzem kiedy ten sam kolega wstał i w trakcie rozmowy wziął mój talerz i umył go. Nim się zorientowałam, dostałam w garść kawę zrobioną dla mnie przez innego kolegę. Dziękując im za takie poczucie zaopiekowania jakie mi dali bezinteresownie, śmiejąc się na głos poszłam do swoich obowiązków. Jeśli chodzi o męskość to kocham męskość w takim wydaniu. Ma niesamowitą moc.
A a propos: Wszechświat nas nagradza, za zaufanie, za nie gonienie, za cierpliwość, za to, że umiemy widzieć go takim, jaki jest. Życzliwy, dowcipny, plastyczny. Wspaniałych mam kolegów w pracy, aż się chce do niej chodzić dla nich. I w ogóle spotykam ostatnio tylko fajnych ludzi, ciekawych, z pasją, z błyskiem w oku.
A jutro siadam do pisania harmonogramu wydarzeń w moim projekcie ITHACA. Najlepsze było jednak to, że kiedy wczoraj myślałam, że czeka mnie żmudne analizowanie wyjazdów dziś po zajściu do naszej Agi zobaczyłam pięknie zrobiony harmonogram tegoż i tak właśnie świat się toczy. Palcem nie muszę już kiwnąć. Za to symulacje to inna sprawa. Trochę leżą, ale to mnie uczy, że jak zyskujemy gdzieś czas to on nie jest do marnowania, tylko do wykorzystania. Ale rozsądnego. Więc jutro siadam do maglowania moich danych żeby je wypuścić w dwóch publikacjach i tyle. A dziś już tylko się wyleżę w wannie i wyśpię. A jeszcze wcześniej wsiądę do samochodu i posłucham z radością muzyki jadąc do domu. Dziś świat jest cudownie spolegliwy i zrozumiały. Warto się tym stanem posilić przed innymi stanami.