Istnieje błędne przekonanie, że mężczyźni czują inaczej. Nieprawda, czują to samo co kobiety, ale nie uzewnętrzniają tego, czując bardziej do wewnątrz. Kobiety czują na zewnątrz. Stąd z kolei błędne przekonanie mężczyzn, że kobiety to histeryczki, bo uczucie się z nich wylewa. Dlatego też tak trudno nam się dogadać między płciami. Ponieważ jednak mamy, każdy z nas ma, w sobie oba pierwiastki i kobiecy, i męski, więc komunikacja jest możliwa. I dotarcie do męskich uczuć też. One są, ale jak spytasz faceta, co mu jest, bo widzisz, że coś mu leży na sercu, to nie powie zwykle nic. Tak już jest i nie jest to bezwzględność męskiej duszy, a nieoswojenie jej z tym, kto pyta. Mężczyznę można oswoić ze sobą poprzez umiejętne włączanie swojego męskiego pierwiastka. Dlatego jak kto chce z samcem się dogadać, powinien na początku być trochę jak facet i rozumieć proste komunikaty. Jak mówi, że nie dojedzie na spotkanie, to nie dojedzie i tyle. Nie ma co wymyślać dramatycznych scenariuszy, że pewnie się z kimś spotyka, co jest typowo żeńską cechą kreatywnego skądinąd myślenia. Jak mu się nie powie, jak ma się zachowywać, czego się chce, albo nie, to bierze co chce, boś nie mówiła. Dlatego tak ważne jest normalne, stanowcze „nie”, kiedy trzeba i stanowcze „tak”, kiedy się czegoś chce. Tylko nieliczni faceci mają dość empatii, żeby czytać pośrednie komunikaty, stąd ryzyko niezrozumienia i fochy, że nie odczytał, albo się zagapił. Nic podobnego, nie artykułowałysmy kodem jego języka. Fakt, niektórzy tak przywykli do wygodnego zdania, że kobieta sama nie wie czego chce, że naginają granice nawet przy stanowczym „nie”. Tu już trzeba użyć argumentu porządkowego, na przykład męskiego sierpowego. Z mojego doświadczenia wynika, że faceci szybko się uczą kobiecego języka, jak im się chce, ale żeby im się chciało muszą mieć motywację i zrozumienie podstawowych zasad składni i łebskiego odbiorcę po drugiej stronie. Kobieta może trochę się postarać ograniczać swoje kreatywne reakcje i biorąc, jako narzędzie swoją intuicję i empatię, nauczyć się najpierw faceta sama. Co nam szkodzi poznać „wroga” zanim on nas pozna?
Niedawno gawędziłam w knajpie z przyjacielem i ten mi powiedział, a facet jest bardzo świadomy siebie i dojrzały, że za dobrze znam mężczyzn, za łatwo ich rozumiem. To nie problem dla mnie, ani dla nich, bo tego przeciw nim nie wykorzystuję. Moja graniczna szczerość w kontaktach jest dla nich jak balsam, bo niestety każdy spotyka kobiety, co rozłożą faceta, jak puzzle i potem trzęsą konstrukcją według swoich interesów i zasad. Mnie to nie interesuje. Mam wielu przyjaciół mężczyzn, z jakimi blisko rozmawiam na wszystkie tematy, z zachowaniem pełnej dyskrecji i obustronnym zaufaniem, bo facet niczego tak nie potrzebuje w kontakcie z kobietą, jak odkryć się przed nią swoją miękką częścią w ufności, że ona go zrozumie i, uwaga, zaakceptuje w pełni jego część i kobiecą i męską.
Jest wiele różnic między nami. Szczerość w kontaktach, zrozumienie, empatia, ale też wyznaczanie granic to klucz do przyjaźni, relacji, do miłości. Dlatego prawdziwe partnerstwo damsko-męskie opiera się na szczerości, zaufaniu i wolności. Nikt złapany w klatkę śpiewał nam nie będzie.
Przed chwilą mój mały facet, syn, wsiadł do autobusu, jakim wracam do domu i przy swoich wyrośniętych kolegach powiedział przyjaźnie:”Część mum!” Tak się do mnie zwraca. Odpowiadam:”Cześć Bartek.” Z nim też rozmawiam, jak z facetem, bo na takiego rośnie. Szczerze, poważnie, serdecznie. Lubię moje kontakty z facetami, bo mężczyźni są dla kobiet, jak podesłani z innej planety, a jednak nasi. I dlatego są tacy ciekawi i tak nas do nich ciągnie.