O miłości do Mojego Cienia

Obiecałam, że napiszę o cieniu. Cień to ciemna materia naszego istnienia. Dla zainteresowanych kosmologią, ciemnej materii we wszechświecie jest więcej niż jasnej. Ciemna materia to potęga. Tak jak cień, kiedy do niego sięgam. Mój cień jest mroczny, głęboki i gorący. Składa się z wielu moich traum, ran, strachów i ich skojarzeń. Dopóki cień siedzi w nieświadomości, rządzi twoim światem. Mój cień bywa ostry, kiedy widzę jego działanie. Nie uchronisz się przed cieniem, dopóki go nie poznasz, dopóki nie zrozumiesz z czego powstał. Mój cień czekał, aż mu oddam szacunek i uwagę, inaczej by mnie pożarł, bez dwóch zdań, naprawdę. Jest tak wielki, że mogłabym nim wypełnić cienie kilku istnień. Dlatego zamiast milczeć, usuwać mu się z drogi, wypierać jego siłę, stanęłam z nim twarzą w twarz. I nigdy nie zapomnę, gdy pierwszy raz poczułam jak przeze mnie przepływa jego ciemna energia. Myślałam, że mnie uniesie nad ziemię. Powiedziałam mu wtedy: „Wiem, że istniejesz”. I poszłam z nim drogą wgłąb siebie. Świadomość jest jasna i piękna, ale prawdziwe bogactwo mieszka po ciemnej stronie Księżyca. W moim cieniu zachwyca mnie każdy mój aspekt. Kiedy z respektem na niego patrzę i mówię: „Ucz mnie – naucz mnie siebie”. To jak taniec z czarnoksiężnikiem w najczarniejszą noc pod strzelającym lawą wulkanem. Kiedy pojawia się lęk i nie chcę iść, przyciska mnie do ziemi i leżę bez tchu i nadziei. Ale wtedy dochodzi do mnie o wiele mocniejsze niż słabość wyzwanie: „Wstaniesz. I pójdziesz jak zawsze, kochanie.” I wiem, że wszystko mogę przeżyć. Tego nauczyłam się w moim cieniu.

Na pewnych warsztatach z tantry prowadząca poprosiła nas podczas medytacji o wyobrażenie sobie kobiety mocy, jaka do nas podchodzi. Kobiety opowiadały o różnych obrazach jakie widziały, o szamankach, kobietach z wilkiem, silnych, dzikich i niezależnych, wprost ze stron powieści. Z zamkniętymi oczami i strachem, o to co się pojawi, czekałam na obraz z głębi mnie. I zobaczyłam. Zaskoczona zobaczyłam nie jedną, a dwie kobiety. Jedna w śnieżnobiałej sukni wyszywanej brylantami, łagodna, jasna, migocząca od dobroci. Za nią szła druga, w koronkowej czarnej sukience, zupełnie przezroczystej. Jej oczy były jak światła najstarszych gwiazd z głębi kosmosu. Była jak emanacja czarnej dziury, tajemnicy i zmysłowości. Patrzyłam na nie obie nie do końca świadoma co to znaczy. Dziś już wiem. W każdej mojej relacji, aspekcie życia i aktywności staję się mieszanką tych dwóch osobowości. Jedna pochodzi ze świadomości, jest poznana, inteligentna, oswojona i jasna, opanowana energia dobra dla świata. Ale to ta druga Ja, z cienia, ma moją prawdziwą moc. To ziemia, z nieświadomości rodząca wszystko i opanowująca każdą wolną przestrzeń. To kosmiczna energia, która dosięga w najdalsze rejony mnie. Poznaję ją i coraz bardziej uwielbiam. Taniec obu moich emanacji jest jak narodziny nowej gwiazdy. Erupcja z konsekwencjami na wiele lat świetlnych. Dlatego włączam mój taniec kiedy jestem pewna, że warto się tą energią podzielić. Nie popadam w przesadę, kobiety od prehistorii stanowiły główne źródło życia, przemian i nie chodzi wyłącznie o dzieci, dom, rodzinę. Źle poprowadzona energia kobiety ginie, zamienia się w gorycz. Kobieta bez świadomości swojej mocy jest tylko powtarzaczem reklam, czyichś wyobrażeń o sobie, kopią, naśladowczynią i rozpaczą z niespełnionych marzeń. Kobieca energia jest siłą co daje życie ideom, koncepcjom, światom i cywilizacjom. Marzenia kobiet się spełniają, więc namawiam do marzeń. Ale przestrzegam, że prawdziwie przełomowe rzeczy dla siebie i dla innych może wykreować tylko autentyczna kobieta. Jeśli ktoś z jakichś powodów został wieczną dziewczynką przypodobującą się światu, dostanie zabawkę, nie moc sprawczą, nie piorun, a lalkę z pozytywką.

Mój cień skontaktował mnie z moją nieświadomością, z dzikością i seksualnością jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Teraz widzę ludzi, bez podziału na płcie, wiek, zawód. Widzę ich zahamowania i przepracowane doświadczenia, historie. Szanuję każde istnienie, a mój cień dał mi władzę nad moją scaloną osobowością i obrał mnie ze skorupy niepotrzebnych złudzeń.

Życzę każdej kobiecie spotkania ze swoim cieniem, żeby przestały mówić słodkimi głosikami dziewczynek z zapałkami, żebrząc na mrozie o to, co w cieniu już im się pali, autentyczną doskonałością.