O miłości i sercu

 

Jestem sercem mojego wszechświata. Kiedy czuję lęk świat odpowiada strachem, kiedy czuję spokój – ciszą, kiedy się śmieję dźwięczą nawet kolory. Ostatnio zobaczyłam taki obraz mojej rodziny: jestem w centrum i wszystko przeze mnie przepływa, uczucia, emocje, energia, działania; mój mąż jest głową, analizuje, myśli, przetwarza, wdraża; moje córki – ręce, moje nogi – synowie. Luc Besson niewiele się mylił w swojej wizji. Jestem nie piątym, a szóstym elementem. Numerologiczna podwójna trójka po zsumowaniu. Scalam wszystkie żywioły. Jestem ziemią, ukorzeniam wszystkich. Mój mąż to zodiakalna woda, nawadnia, użyźnia. Moje córki duchowy ogień i powietrze. Jedna oczyszcza, druga nadaje lekkość mojemu istnieniu. Moi synowie to podwójny ogień przy moich stopach, jak dwa silniki odrzutowe. Dlatego moja rodzina jest tak żywa, dynamiczna. Lecimy razem w przyszłość. To ważne, żeby będąc sercem, nieść pozytywną energię we wszystkie strony. Udrażniać przepływ dobrej woli i odprowadzać zmartwienia w ziemię korzeniem, z dala od żywego ciała moich bliskich. Dlatego moje wewnętrzne serce musi być mocne i mądre, żeby kierować tym wszystkim. Serce pierwsze rozumie świat, przy całym szacunku dla mózgu. Ono rozpoznaje jaka jest waga zdarzeń, siła wiatru zmian, rozrost przekonań i barier. Dzięki niemu intuicja prowadzi nas w stronę światła, dobra, które serce czuje w sobie. Odróżniając to co złe od tego co dobre, przesyła emocje jak pochodnię do mózgu, który kieruje tym, co materialne, wykonalne, osadzone tu, w świecie.

Kiedy serce jest zmęczone, osłabione, słabnie każda część organizmu. Rywalizacja między sercem i mózgiem nie ma sensu, sens ma tylko współpraca. Mózg dba o ciepło, ochronę serca, a ono dostrzega, czuje, tłoczy, zasila ręce w chwytaniu, nogi w chodzeniu i mózg w myśleniu. Serce przez emocje włada całym organizmem. Jeśli mózg nie słucha serca,  zaniedba, serce obumiera, albo zamienia się w czerwonego karła i wypromieniowuje nienawiść, zamiast łagodnie wspierać organizm. Niekiedy mózg i serce nadają na innych falach. Informacja przepływa wtedy błędna, albo niepełna. Kiedy mózg złośliwie odcina dopływ tlenu do serca ograniczając mu zasoby życia, serce zanika. Kiedy serce blokuje dopływ krwi do mózgu, mózg zatruwa się toksynami i nie działa prawidłowo podejmując niewłaściwe decyzje. Zbyt małe serce, niedojrzałe, nie odżywi dojrzałego mózgu, zbyt dojrzałe serce nie nadąży pulsacją za zbyt młodym mózgiem. Nie ma to nic wspólnego z wiekiem, ale ze sposobem funkcjonowania, wizją, wibracją. Warto szukać wspólnych punktów styku dla obu tych najważniejszych organów tworząc rodzinę i warto słuchać co podpowiadają, kiedy kogoś spotykamy. Szczerość z samymi sobą pozwala wtedy uniknąć rozczarowania, pochopnych decyzji i zmartwień, albo stresujących kontaktów z ludźmi w togach. Warto nadawać swojemu sercu szczerą wizję swoich potrzeb, pragnień, oczekiwań, żeby wydobyte na zewnątrz stały się inspiracją dla kogoś podobnego. Splatanie ludzkich losów, kiedy tylko spełnianie społecznych ról jest celem, to trucizna dla serc i mózgów. Z czasem narasta wypaleniem i skłonnością do szukania winnych w innych.

Patrząc na moje dzieci i męża widzę, jak odpowiedzialna jest rola serca. Musi ono dbać o siebie, żeby żyć w zgodzie ze sobą, z prawami natury, energią świata, czuwając nad wszystkimi. Musi też dobrze wiedzieć kiedy przestać tłoczyć energię i pozwolić na odpłynięcie autonomicznej istoty – dziecka – we własnym kierunku. Połączenie energetyczne umiejętnie wygaszone, to duża sztuka dla rodzinnego organizmu. Pozostaje więź, niteczka mentalnego połączenia, tkana wspomnieniami z okresu dzieciństwa, kiedy linia jego życia była zależna od nas. Lepiej jednak nie zaplątywać tej nitki kotwicą do jego nogi, nie pozwalając samodzielnie kształtować swojej rzeczywistości, wspierając raczej jego zaradność, a nie przywiązanie. Nota bene, przywiązanie zyskało tu jasne znaczenie leksykalne.
Moje serce żywię więc spokojem i harmonią, kiedy tylko mogę. Oddaję się temu co dla niego dobre i pozwalam rosnąć, żeby zdołało wykarmić z troską całą rodzinę tym, co w nim najcenniejsze, moją do wszystkich miłością.