O miłosnych potyczkach

Każdy z nas potyka się o różne miłości. Już od wczesnej młodości pragnęłam kochać naprawdę i wciąż się rozglądałam, za tym kogo by tu pokochać. Już wtedy wiedziałam co jest dla mnie ważne. Wciąż się zakochiwałam, zwykle w starszych od siebie chłopcach i marzyłam …
Ostatnio zrobiłam sobie mały przegląd moich miłości i zauważyłam po co zdarzało mi się kochać. Oczywiście główną przyczyną była miłość, ale …

Pewien mężczyzna, z którym byłam, mówił, że lubi duże blondynki. Trochę się obruszyłam, jestem małą brunetką. Pomyślałam: „Impas”. I go uwolniłam. Nie miałam w związku z tym żadnych negatywnych emocji. Tak jest racjonalnie, a ja przy okazji bardziej uwierzyłam w siebie i doceniłam swoje ciało. Inny chciał bym się uczyła matematyki, by mu pomagać w genialnych fizycznych badaniach, które planował. Ja się nauczyłam, on studiów nie skończył. Znowu zapadł „Impas”. Ale za to jak się pięknie wykształciłam. Jeszcze inny chciał mnie uczyć partnerstwa, ale nie opuszczać żony. Też mu odpuściłam. „Impas” na dwie strony 😉 Nauczył mnie wierzyć swemu instynktowi.

Teraz mała rada. Kiedy ktoś się zbliża do naszego świata wychodzimy z domu i na powitanie stawiamy mu płoty, to nasze granice. Nie wpuszczamy za nie i obserwujemy. Zwykle ktoś przychodzi, by jak lustro wskazać, gdzie nam pękła deska, gdzie trzeba dogrodzić, gdzie rura przecieka i trzeba to łatać, łatać szybko, sprawnie. Po to do mnie przyszli wszyscy ci panowie. Załatałam z trudem. Teraz to rozumiem. Wiem już, że się z sercem trzeba zmierzyć czasem jak w życiu z kompasem. Zawsze wskaże północ, choćbyś stał na głowie. Gdy wszystko gotowe, będzie można usiąść i popatrzeć …

Kiedyś, albo wcale,
przyjdzie taka chwila,
że za moim płotem
ktoś zjawi się w porę,
kiedy będę czytać
w słoneczny poranek
na werandzie
w ciszy.
Wtedy najpierw powie
co serce słyszy.
Podejdę do furtki
i mu ją otworzę,
bez lęku,
że w drodze zerwie tulipany,
podepcze mi wrzosy,
albo kopnie kota.
Zrobię mu herbatę.
Usiądziemy w cieniu.
Będzie pił, bez słowa.
Będzie patrzył wokół,
będzie się uśmiechał
łagodnie,
oczami.
Ja będę spokojna,
bez skoków ciśnienia
i motyli w brzuchu,
bo będę wiedziała,
że to on i tyle.
Ot historia cała.
Kiedy nam się znudzi
milczenie,
czekanie,
może go zaproszę
na smaczne śniadanie,
pójdę z nim nad morze,
może nad ocean.
Może mnie przytuli,
może mi coś powie.
Albo się nie zjawi,
będę mieć go w głowie.
I nie będę czekać,
wciąż się zastanawiać,
czy jest taki w świecie.
Będę żyła sama,
szczęśliwa i pełna
plotąc wszystko wokół
aż do końca świata
wierna
przy swym boku.