Odpowiedź na polemikę

Panie Tomaszu, ten wpis zainicjowała seria kluczowych pytań, jakie Pan postawił, w swoim komentarzu, a jakie poniżej zacytowałam. Odniosę się do nich, z pewną elastycznością, po kolei. Ponieważ temat jest drażliwy dla wielu osób i grup społecznych proponuję, aby oprzeć się na analizie problemów, jakie Pan podniósł, bazując na faktach.

Ładnie to się czyta (ostatnio trochę zacząłem przeglądać Pani blog i często mam podobne zdanie), ale problem jest taki, że w przypadku aborcji prawo do realizacji wolnej woli jednego człowieka jest odebraniem prawa do życia drugiego człowieka.”

Zacznijmy od bardzo fundamentalnego pytania, kiedy zaczyna się człowiek, którego życie rozpatrujemy. Wszystkie obecnie stawiane definicje początku i końca człowieka oparte są na przekonaniach, nie faktach, bo tych nie znamy, nie umiemy jednoznacznie określić, a co za tym idzie, bazują na ideologii, czyli bardzo subiektywnym, choć bywa, że powszechnym, ujęciu rzeczywistości. Faktem zatem jest to, że nie wiemy w oparciu o obiektywne badania naukowe/filozoficzne/ideologiczne/kulturowe, kiedy zaczyna się człowiek, nie ustaliliśmy tego, niewiele wiemy na temat powstawania jego świadomości, ale dla różnych koncepcji/interesów/pragnień/ludzi przyjmujemy subiektywnie jakiś moment. Możemy co najwyżej określić z dość powszechnie przyjętą społeczną zgodą, kiedy najpóźniej się zaczyna, czyli w momencie porodu. Jeśli coś z założenia nie jest dobrze określone, trudno to oceniać/weryfikować i bazować na takim założeniu w dalszej analizie.

Na potrzeby własne uważam, że człowiek zaczyna się wtedy, kiedy osoba, jaka go nosi, myśli o nim jak o człowieku. Paradoksalnie, wiele kobiet bardzo wcześnie zaczyna czuć, że płód jaki w niej mieszka to osoba. Przypuszczam, że gdyby zrobiono takie badania, większość z nich tak by swoje nieukształtowane i niesamodzielne płody określiła. To, że wybierają ich nieurodzenie wynika z wielkiego lęku o swoje życie, niezależnie od tego, jak my patrzymy na ich problemy i czy uważamy je za obiektywnie ciężkie np. problemy ekonomiczne wychowania dziecka w naszym społeczeństwie, stygmatyzacja społeczna, problemy psychiczne. Ponieważ nie podejmiemy się za nie wychowywać tych dzieci (tu zakładam, że Pan się również nie planuje podjąć), nie powinniśmy decydować, potępiać, oceniać ich wyborów.

Czy wolna wola jest nad wszystkimi innymi prawami? Chyba po to są te wszystkie regulacje prawne, żeby w swojej wolnej woli człowiek nie rozpędził się tak, by ograniczać prawa innych.

Wolna wola, niezależnie od tego, czy się na to zgadzamy czy nie, jest faktycznie ponad wszelkimi regulacjami, w tym prawnymi, bo to my dokonujemy wyborów. To jest fakt, że człowiek sam wybiera, biorąc pod uwagę stan jaki zastaje. Nawet jeśli prawo zabrania mu czegoś, jak jeżdżenia bez prawa jazdy. Za swój wybór ponosi odpowiedzialność, bo z każdym wyborem wiążą się konsekwencje, również prawne, te które jesteśmy w stanie przewidzieć i te, których nie możemy przewidzieć, bo nie pozwala nam na to stan naszej wiedzy, warunki w jakich żyjemy, a i tak wszystkie te konsekwencje ponosimy. Żadne prawo nie zabezpieczy nas przed zagrożeniem, że nie będziemy mogli wyrazić swojej woli, że ktoś nas okradnie, albo zabije. Prewencja prawa nie istnieje, bo ono działa zawsze po czasie. Regulacje prawne wynikają z tego, czego sobie nie życzymy, ale niczemu nie przeciwdziałają, oprócz wyrażenia naszej woli, czyli sztucznego poczucia bezpieczeństwa. Gdyby prawo miało charakter dialogu, a nie kary, miałoby sens społeczny, wpływałoby na odpowiedzialność obywateli. Proszę zauważyć, że podnoszenie kar za konkretne przestępstwa nie zmniejsza ich występowania, często jest wyrazem frustracji organów państwa, że wciąż się coś takiego, jak np. rozbój, zdarza. Zwiększenie świadomości za co, jako człowiek, jest się odpowiedzialnym, może znacznie zmienić stosunek człowieka do świata. (Tu długi temat edukacji …) Regulacje to życzenia, aby nie krzywdzić innych istot intencjonalnie, bo można to zrobić nieświadomie, można też w wyniku nieprzewidzianych wypadków doprowadzić do czyjejś śmierci. Wychowywanie w kulturze odpowiedzialności za siebie, nie kary, spowodowałoby, że prawo byłoby zapisem zasad społecznego dialogu, a nie widmem szubienicy, która nie rozwiązuje niczyjego problemu, ani ofiary, ani kata.

Czy są te regulacje potrzebne? W pewnym momencie pisze Pani, że zniesienie kary za morderstwo nie spowoduje, że ludzie zaczną się masowo zabijać. Zgoda – ale to będzie również efekt tego, że wychowali się w świadomości, że jest to karane, a więc złe. W każdym chyba społeczeństwie, najbardziej nawet prymitywnym, są jakieś regulacje. Zostawianie wszystkiego wolnej woli i sumieniu brzmi bardzo idealistycznie i nie wiem czy się gdziekolwiek może sprawdzić.

Nie wychowano mnie w strachu przed kodeksem karnym, ani nikt karą mi nie wpoił, że nie wolno zabijać/krzywdzić. Wiem to, bo czuję, a moje współodczuwanie innych pozwala mi wybrać ich niekrzywdzenie z innych pobudek niż strach przed karą. Inna sprawa, że kiedy ktoś zagroziłby mi śmiercią z pewnością bym się broniła, bo przede wszystkim jestem odpowiedzialna za własne życie, nie spodziewając się ochrony od prawa, czy instytucji po fakcie, czyli w odwecie, a obecne prawo i jego egzekwowanie ma przede wszystkim taki wydźwięk.

Przekonanie, że nigdy nie wolno nikogo krzywdzić może co więcej poczynić szkody, kiedy ludzie, z obawy o innych, albo przed karą, nie bronią asertywnie swojej nietykalności. Odpowiedzialność za siebie, a nie poleganie na prawie, pozwala widzieć sytuacje w chwili, w jakiej się ona dzieje, w prawdzie. Żadne regulacje prawne nie zmienią stosunków społecznych, sami je kształtujemy codziennym zachowaniem. Wyjątkowe sytuacje podlegające pod prawo karne mają moim zdaniem mniejszy wpływ na naszą codzienność niż to, co się dzieje między ludźmi w autobusie, w sklepie, urzędzie, szkole, na ulicy. Tam się nabywa kluczowych doświadczeń i kompetencji do współżycia z innymi. Świadome poruszanie się w codzienności jest bardzo ważne i tego należy uczyć. (Znów edukacja …)

„A jeśli już zgodzimy się, że regulacje są potrzebne, to czemu mamy rozróżniać morderstwo dorosłego, dziecka czy nienarodzonego dziecka? To są wszystko ludzie z takim samym prawem do życia.

Regulacje kształtują się jako wypadkowa różnych przekonań/interesów (tu kolejny długi temat …). Nie uważam żeby były potrzebne w społeczeństwie, które świadomie wybiera swoje istnienie. Nie jesteśmy na razie takim świadomym społeczeństwem, ale piszę o odpowiedzialności i wolnej woli, bo mam wielką nadzieję, że zbliżamy się do takiego pojmowania swojego miejsca na ziemi, jako dojrzałych, odpowiedzialnych jednostek. Piszę również po to, aby każdy mógł się zastanowić, czemu ma pokusę ukarania innych za coś, co mu się nie podoba, albo czego się boi. Morderstwa mają różną historię, tak samo aborcja. Rozpatrzenie tego czynu w charakterze konsekwentnego ciągu zdarzeń, percepcji tego, kto jej dokonuje, ze współczuciem a nie strachem, to nasza przyszłość jako ludzi. Zabranianie, karanie, wywoływanie w innych poczucia winy, bierze się z ludzkiej nieświadomości czego się sami na swoim podwórku boimy, a to najtrudniej zobaczyć. Wielu z tych broniących życia nienarodzonego, boi się przekroczenia zasad wykreowanych przez religijne autorytety, uważając, że czegoś się trzeba trzymać, najlepiej wszystkiego co określiła dana religia, niezależnie od ewolucji naszej zbiorowej świadomości. Wysuwa się tutaj strach utraty kontroli nad światem, kontroli nad ludźmi, nad ich świadomością, a jak się nie da, bo przecież się nie da ograniczyć ludzkiej myśli, to nad ciałem. Życie ludzkie, płodu, niepełnosprawność traktowane są tutaj instrumentalnie. Prawdziwie świadomy człowiek nie ocenia innego nawet w obliczu ciężkiego przewinienia w jego kodeksie zasad postępowania, ale szuka rozwiązań zapobiegania ich występowaniu. Nie o to chodzi, aby po fakcie karać, ale świadomie zapobiegać. Gdyby cała ta społeczna energia dyskusji czy płód to dziecko, przeszła na pomysły jak zapobiec takim wyborom, nie byłoby tyle walki i na próżno kruszonych kopii. Może z dobrą wolą usiedlibyśmy do stołu przy herbacie i zaczęli się zastanawiać jak zapobiegać niechcianym ciążom, jak pomagać w wyborach kobietom w trudnej sytuacji, jak wesprzeć ojców i matki. I to byłoby prawdziwe miłosierdzie i wsparcie, prawdziwa ochrona życia narodzonego, nienarodzonego, chorego, zdrowego, społecznego. To by faktycznie było prawdziwe, świadome człowieczeństwo.