Prośba

 

Jestem zamrożonym sercem
pragnę się wydostać
i ogrzać w cieple twoich ramion.
Weź mnie duszo do swoich
cudownych ogrodów
niech mnie fauny pokochają,
niech mi muzy śpiewają
o lecie skrzącym się w kącikach oczu
i srebrnych nocach
przetykanych czernią doskonałą
z diamentowym przebłyskiem gwiazd
na dobranoc.

Niech się wokół mojego serca
unosi radość na kształt zapachu
niech ją kwiaty niosą w sobie
otwierając płatki
jak drzwi do raju.

A ja tanecznym krokiem
przemierzę doliny i wzgórza
puste i szeleszczące ciszą
a w sentymentalnym wieczornym
rytuale wspomnień
zaplotę warkocze
i wrócę do domu na drzewie
nad wodospadem.

Czujesz jak się zmieniam duszo moja?
Wciąż na ciebie czekam,
jak puste naczynie na wodę
jak człowiek na człowieka
na krętej drodze,
gdy burza go mija
ale przemoczony
nie wie jak iść,
i w którą stronę
i co,
i kto mu sprzyja…

Przebudzenie

Modliły się za mnie
kobiety prawdziwe,
których długie włosy
dotykały ziemi
kiedy pochylone
szeptały zaklęcia.

Za Wasze słowa
zawsze będę wdzięczna.

Martwiły się o mnie
bo żyłam nieżywa
zamknięta jak wiatr w klatce
stłumiona, leniwa,
skurczona, zmęczona
i tak nieprawdziwa.

Wołałam w przestrzenie
a dusza ma we mnie
wołała Twe imię
dla mnie, potajemnie.

Zduszonym głosem,
słała to wezwanie
żebyś się zjawił
na mojej polanie.

Przyszedłeś w słońcu
podałam Ci klucze,
otworzyłeś klatkę,
i zerwałeś pęta.
Rozbiłeś mój pancerz,
w środku jestem miękka.
Czuję każdą myślą
nowy świat dokoła,
a on mnie woła.
Nareszcie mnie woła!

I idę za nim,
za Tobą tą granią.
Spadzistą stroną głazy opadają.
Nic nie jest pewne.
Trzymasz mnie za rękę
Idę z wdzięcznością
choć czuję udrękę.

Idę z ufnością
choć zamykam oczy,
by się nie podawać,
oprzeć ciemnej mocy,
która mnie spycha
w czeluść, której nie ma
chociaż ją widzą,
czują moje stopy.

Wiem, że ta droga
jest dla Ciebie ciężka.
Idziesz z oporem,
Szarpiesz moje pęta.
Walczysz z cieniami,
budzisz światło w cieniu.
Ja się potykam
na każdym kamieniu.

Kiedy upadam
podnosisz mnie z ziemi
Masujesz kolana
i całujesz skronie.
Kładę Ci wtedy dłoń
na mądrej głowie
i szepczę słowa,
których tu nie powiem.

Tulisz mnie wtedy
i napełniasz mocą,

Żeby iść dalej …

I zrozumieć po co.

Jedność

W moich żyłach płynie krew
jak plazma słońca
rozgrzewając przestrzeń
tworząc świat bez końca.

Dla ludzi, dla myśli, dla nowych idei,
byśmy kiedyś wszyscy w jedno połączeni
zasiedli przy stole weselnym dla świata
celebrując nowe pojęć połączenie,
gdzie miłość i wiedza zrodzą zrozumienie.

Zrozumienie innych,
Zrozumienie nieba,
Zrozumienie ziemi
której nam potrzeba
żeby na niej wzrastać
dzielić się, dojrzewać
i by stwarzać innym
wierny obraz nieba.

Z głębokich ciemności
wydobywać cienie
zmieniać je w świetliste i czyste płomienie.
Jednoczyć ze światłem
i światło poszerzać,
aż się stanie pełną energią przymierza
pomiędzy ludźmi i każdym istnieniem,
złączonym z nami w wewnętrznej potrzebie
tworzenia
co usunie wszystkie bariery,
niewiedzę
otoczy nas pełnią
zbliży nas do siebie.

Wtedy zrozumiemy,
Każdy z nas na ziemi
jest kroplą tej samej boskiej wszechmaterii,
energii czystej nieskończonej, wiecznej.

Jesteśmy oddechem
Stwórca jest powietrzem.

Szamanka

Jestem Twoją ziemią,
Ty moim powietrzem.
Oddycham energią,
Stopy Twoje pieszczę.

Wyzwalasz mój płomień,
Wzbijasz me marzenia.
Nie myślę, lecz czuję
Wolna od łaknienia.

Spowiadasz się z ciepła
w wargi moje żywe.
Otaczasz mnie sercem,
Wytrawiasz me imię.

Ja tańczę dla Ciebie
Jak szamanka w lesie,
Byś wzrastał, byś koił,
Byś żył na bezkresie.

Nie łapię, nie chwytam,
Nie przyciągam złego.
Otwieram, zamykam
I cieszę się z tego.

Umniejszam, powiększam,
Buduję i spiętrzam
W Twym sercu, w przestrzeni
by cienie zwyciężać.

I suną te cienie
Związane obrazem
A w Nas wzrasta życie
I staje się głazem.

Zagubienia

Próbuję pisać o tym co dziś czuję,
Ale nie umiem w żadnych ludzkich słowach.
Gdy jesteś blisko, gdy wieczność pulsuje,
Czuję miliardy impulsów dokoła.

Nie umiem zamknąć tego żadnym czuciem,
To się rozlewa, żyje własnym życiem.

Czasem przeszywa mnie jak nóż z ukrycia,
Czasem mnie unosi na szczyty niebycia.

I sama już nie wiem, jestem czy mnie nie ma?
Gdzie jest granica mojego istnienia?
Czy się odnajdę w tej ciszy po burzy,
gdy gromy, błyski i wicher za duży,
żebym to mogła pomieścić w oddechu,
Zamknąć w objęciach,
Oswoić w zaklęciach.

I pozostaje mi słaba nadzieja,
Że ten co taką harmonię wymierza,
Patrzy i rozumie moje zagubienia,
I mnie prowadzi do pełni istnienia,
A ono samo
wie już dokąd zmierza.

9.10.2017

Ścieżka


W jakim momencie zaczynamy wierzyć w miłość? Co sprawia, że jesteśmy pewni, a w każdym razie pewniejsi tego, że uczucie przetrwa?
Na pewno indywidualne predyspozycje i przekazane w rodzinie schematy rozwoju uczuć międzyludzkich wyznaczają drogę, jaką idziemy do miłości. Miłość nas przyciąga, ale ścieżkę wyznaczamy sami. Idziemy czasem zakusami i drogą przez ciernie. Czasem biegniemy szybko, by nikt nam tej miłości nie ukradł sprzed nosa, a czasem zaczynamy czuć wbrew sobie. Czy naprawdę czujemy wbrew sobie?
Mam taki pogląd, że nasza dusza wyznacza nam ścieżkę miłości. Wyznacza ją tak, byśmy po drodze nauczyli się o niej jak najwięcej; i o miłości i o duszy. Naszym prawdziwym JA zanurzonym w codziennej udręce i pozornie ważnych sprawach, w ciele, jakie wybraliśmy na tę podróż po ziemi i życiu na niej. I idziemy, czasem skrajem drogi, ze strachu zamykając oczy nad przepaścią. A kiedy indziej przyklejeni do stromej skały nie ruszamy się zanadto, sparaliżowani własną małością i nieważnością. I czasem zwykłym cierpieniem, które tak jak wszystko inne istnieje tylko w naszej głowie, wywoływane myślami. Spróbuj odłączyć umysł, a wszystko przemija, znika i pozwala się wydostać tej jedynej prawdziwej istocie w Tobie. Doskonałej, pełnej i boskiej. Jak płomień świecący jasno ponad paleniskiem.
W moim świecie iść drogą miłości to poznawać siebie i swój obraz w głowie, w sercu, w ciele. Obraz różny z każdego z tych punktów widzenia. Sądzę, że tylko jeden obraz jest prawdziwy, ale wpływ na życie ma nałożenie tych wszystkich obrazów na siebie. Jak kompilacja wielu osobowości i wielokolorowa mandala. Stajemy się prawdziwi bardziej, kiedy nasz obraz dominuje dusza, nasze wewnętrzne JA, które komunikuje się z nami sercem. Im więcej wtrąceń od umysłu, ciała, materialności tym więcej w nas lęku, ograniczeń. Tylko dusza ich nie zna. Jest nieograniczona, ma moc. Ciało i umysł są spięte w ramy racjonalności, materii, zasad. Serce ich nie zna, wybiega dalej w przestrzeń. Jak pierwszy zwiadowca, zdobywca i czciciel nowych terenów naszej percepcji. Im mocniejsze serce, tym dalej nas zawiedzie …

Świątynia

W moim domu jest świątynia
której łoże jest ołtarzem.
Miłość gra na strojnych lirach
Rozpinając gamę wrażeń.

Zaproszeni do modlitwy
jak pokorne, głodne duchy,
Przyklękamy, by się wszystkich
wyzbyć cieni w akcie skruchy.

Oczyszczamy się ze wspomnień,
masek, myśli i materii
co zwodziły nas po drogach,
kaleczących stopy cierni.

Gdy Cię kładę na ołtarzu
bez przeszłości i cierpienia,
każdy dotyk jak płomienie
ma moc pełni odrodzenia.

Weź ten płomień
w swoje dłonie
Niech dopali
co nie Twoje
I niech zamknie
drzwi podwoje,
za którymi toczysz boje.

Niech otworzy,
Niech wypali
miejsce w Twojej świadomości
byś już teraz
bez obawy
wniknął w serce mej miłości.

Dusza

Weszłam w ciemności
większe niż egipskie
z nadzieją brodząc po kolana w mule.

Czy się obudzę?
Czy spotkam te wszystkie znaki szczególne,
jak strzałki świetliste
w drodze przez wąski tunel?

Jeśli naprawdę
za zakrętem będzie
prawda
co moje jestestwo uwolni,
czy ją dostrzegę
czy wiedziona pędem
wchodząc w to światło
chwilowo oślepnę?

Czy mi wybaczą
moi wielcy z nieba
że nie robiłam tego co potrzeba,
że nie sadziłam, nie żęłam
nie pieliłam w swoim ogrodzie
gdzie rosły paprocie
i nieśmiertelne
sekwojowe drzewa.

Że tylko czasem
idąc swoim lasem
zatrzymywałam się koło strumienia,
by się orzeźwić,
zapomnieć, nie zmieniać?

Kiedy dziś idę
aleją wśród kwiatów
wokół motyle
niosą w sobie słońce
kiedy dotykam
wdycham każdy zapach
i z drżeniem tulę
pąki tu rosnące.

Już nie wyrzekam
na te lata ciszy,
kiedy ma Dusza
wrosła w tkankę drzewa.

Dziś Ją spotykam jak bóstwo milczące,
co się uśmiecha do mojego cienia.

W pełnej ciemności

W pełnej ciemności
Co nie widzi cienia
Gdzie dźwięk nie sięga
I nie ma ciążenia,
Suniemy wolno
niezmierzoną ciszą,
by się odnaleźć
w punkcie odniesienia,
w którym najczystsze
skupiły się brzmienia.

Epicentrum mocy
Serce odrodzenia

W lęku i odwadze
z podniesioną głową,
Nikt nas tu nie widzi,
Nikogo tu nie ma.
Czujemy z daleka
Orbity tej pociąg
co w nas wibruje
jak struna spełnienia.

I nie potrafimy
Zawrócić, ni ustać
wiedzeni pewną ręką
Opatrzności.
Spleceni tańcem
Tkamy bez wytchnienia
W harmonii uczuć
Ogień tej miłości…

3.10.2017

Przemiana

Sunę powoli stopa za stopą,
przede mną przestrzeń,
pode mną rozkop.

Wąska kładeczka wbija się w ciało.
Jeszcze za mało,
żeby przeskoczyć
na druga stronę,
gdzie ukwiecone rajskie ogrody,
łyk słodkiej wody.

Kule się w sobie.
Zbieram swe siły
na wielka zmianę,
do większej mocy,
co ruszy kiedyś niebo nad nami
razem z bogami.

Nie ma poręczy.
Nic mnie nie trzyma.
Wolno mi wszystko.
Wolność to siła.

Widzę jak wolno skrzydła rozwijam…