Pewną późną wiosną
wstanę tuż przed świtem
pójdę kwietną łąką
słodko-miękkich pąków
rozchylając płatki,
które nie odkryte
po zimie stulone
wspomnieniami mrozu.
Przed letnią beztroską
i rozpustą zmysłów
wyczerpię obrazy świeżości
do końca
i serce wypełnię
bezkresem błękitu
i wyśnię marzenia
w czyste oczy słońca.
A kwiaty rozkwitną
pieszcząc moje stopy,
głęboko zanurzę
korzenie istnienia,
rozchylę ramiona
w strumieniu miłości
w radości złączenia
ty niebo,
ja ziemia.
19 września 2018