Przy pleceniu warkocza

Gdybyś powiedział mi, kochany,
że będziesz tylko jedną chwilę
nie szyłabym tej sukni białej
i nie czekała w oknie tyle.

Poszłabym łąką w rannej rosie
na powitanie światła słońca
zamiast w ciemności własnych myśli
szukać przyczyny, szukać końca.

Gdybyś mi przesłał list gołębiem,
co białym głosem by wyśpiewał,
że to już koniec jest podróży
w błękit naszego uczuć nieba…

To bym skoczyła do strumienia
co wartką wodą smutek zmywa
i byłabym dziś bardziej piękna,
i byłabym cokolwiek żywa.

Więc jeśli chcesz mnie znów zwieść kiedyś
upojnym słowem jak nektarem
przypomnij sobie stare wierzby
co je mijałeś tuż za sadem.

One tam płaczą za kochanym
co odszedł mimo ich miłości.
W ich łzach się kąpie, by zapomnieć,
by w sercu poczuć chłód wieczności.

One mnie uczą widzieć prawdę,
jakiej nie widzą ludzkie oczy,
żebym oddała serce temu
co z prawdą w życie moje wkroczy.

28 grudnia 2018