Kiedy ostatnio wracałam z zajęć tanga nasunęła mi się pewną myśl, którą postanowiłam tu rozwinąć. Partnerzy w tangu są jak relacja mężczyzny i kobiety w związku. Taniec zaś uosabia życie, jakie kreują swoim doświadczeniem.
Tango polega na przekazie energii między mężczyzną (pierwiastek męski, w
Indiach Shiva) i kobietą (pierwiastek żeński, Shakti). Energia zmienia się w figury, ewolucje, kroki, pivoty, boleo, ocho i wszystko to, co widzimy, gdy partnerzy na parkiecie tańczą przed nami w całkowitym skupieniu. Mężczyzna daje impuls, kobieta go odbiera i przetwarza w najpiękniejszy ruch, jaki może wykonać w danej pozycji. Mężczyzna otwiera przed nią przestrzeń na ten ruch i czeka, aż ona skończy, by za nią podążyć i znów wysłać impuls. I tak naprzemiennie idąc za energią przemieszczają się w najsubtelniejszych pozach dwa ciała. Ciała, których trzymanie, bliskie lub dalekie, pozwala na różne dynamiki tańca. I tu też mężczyzna czeka na kobietę, bo to ona wyznacza granicę tej bliskości. Na początku ustala, jak blisko partner ją obejmie, ale w trakcie tańca ten dystans może się zmienić, kiedy okaże się potrzebny, wygodniejszy czy milszy dla partnerów. Zawsze to jednak jest kompromis granic i wyczucia, nie narzucania swoich potrzeb względem partnera. Podczas tańczenia ważna jest wzajemna pozycja tzw. osi ciała kobiety i mężczyzny, osobno, ale jednak w połączeniu, wędrujących względem wspólnego środka ciężkości, jak względem wspólnego celu. Ta oś ciała, w każdym z partnerów jest jak kręgosłup u naczelnych. Bez osi nie da się dobrze wykonać kroku tangowego. Bez wyczucia swojej osi i osi partnera wygląda się niezgrabnie, często się pada, albo traci kontakt. To najtrudniejszy aspekt tanga, otwarcie na kontakt między partnerami, przychodzi z czasem, z zaufaniem sobie i innym. Dlatego nie należy się zrażać. Człowiek współczesny powstawał wiele milionów lat. Tanga uczy się dlatego tak długo, dopiero po kilku latach można powiedzieć, że coś się umie, że się je czuje. Niemniej jednak wciąż należy się doskonalić. Zupełnie jak w życiu, które uczy nas siebie bez przerwy do końca.
Tango to taniec z gracją, gdzie nie wpada się w przestrzeń partnera, a łączenie nóg, kolan, kostek i sprawne wykonywanie obrotów, to podstawa wyglądająca dobrze tylko wtedy, gdy partnerzy dzięki technikom nabierają postawy tzw. tangowego ciała. Oś ciała jak oś wszechświata, wokół którego się poruszamy. Ważna jak zdefiniowana postawa w życiu. Jak doskonała znajomość swojej natury, natury kobiety i mężczyzny, i wzajemne porozumienie między tymi pierwiastkami, nie tylko na parkiecie. To dzięki osi i kontaktowi, energia tanga przepływa sprawnie między ciałami i nie marnuje się na boki. Warto więc pracować nad postawą w tangu i życiu ćwicząc, i ucząc się od tych bardziej doświadczonych, Zyskujemy wtedy swobodę i pewność we wszystkim co się robi. Co ciekawe, odkryłam, że wiele wspólnego ma tangowa pozycja ciała z podstawową pozycją z jogi, tadasana. Wszystko to samo: podwinięta kość ogonowa, pępek przytwierdzony do kręgosłupa, obciągnięte w dół łopatki, złączone stopy i wyprostowany kręgosłup od podstawy do szczytu głowy. Pozycja otwarcia serca. Bo tak jak joga, tango to ruch w przestrzeni serca wykonywany za pomocą ciała. Pozycja prosta i zdrowa choć nie łatwa w prawidłowym wykonaniu.
Początkowo łupie w krzyżu, bo przywykliśmy do komputerowej lordozy, ale potem sylwetka się przeciąga w elegancji i zyskuje tygrysie ruchy. Bo tango, jest jak współpraca ciała i duszy. Im więcej duszy, tym piękniej. Czasem patrząc na tango wydaje mi się, że jest ono również walką, albo dopełnianiem się między żywiołami, wodą i ogniem. Kto jest czym? Dowolnie. Mężczyzna jak ogień wysyła pragnienie, kobieta gasi je ruchem, albo mężczyzna wpływa na kobietę, jak fala morska, a ona tańczy jak ogień. Przypływy i odpływy, ogień i powietrze. Może ziemia z wodą albo z ogniem. Myślę, że konfiguracja żywiołów zależy od pary i od techniki, emocji, jakie wiążą mężczyznę i kobietę w tańcu i czasem w życiu. Inaczej bowiem tańczą prawdziwi kochankowie, a inaczej przyjaciele, czy przygodni partnerzy na milondze. Energia tańca także może się zmieniać, zaczynając od łagodnych fal opływania partnera, a kończąc na gwałtownych zatrzymaniach. Jeśli jest ufność między tancerzami mogą się poważyć na naprawdę trudne i wymagające figury, nie tracąc w tym koncentracji i gracji w pokonywaniu przeszkód. Już samo zaproszenie do tanga wymaga spojrzenia w oczy i porozumienia bez słów. Jak porozumienie między ciałami, sercami, duszami dwóch różnych osób, które w tańcu stają się jednym systemem, jak słońce albo księżyc obiegające ziemię.
Partnerstwo w tangu jest jak partnerstwo w życiu. Im więcej tancerze są w stanie odkryć przed sobą i zaakceptować, tym lepiej im się tańczy. Nie muszą być na tym samym poziomie technicznym. Z założenia to mężczyzna prowadzi, ale w gruncie rzeczy prowadzi ten, kto wie więcej, więcej umie. Jeśli jest to mężczyzna, kobieta się przy nim realizuje w pięknie, w ekspresji. Jeśli kobieta ma większe doświadczenie, jej taniec zatuszuje każdą niezręczność mężczyzny, wybrnie z pomyłki i naprowadzi na właściwe prowadzenie ucząc go, jak ze sobą postępować. Jeśli jednak mężczyzna nie chce się uczyć, partnerka dziękuje, odchodzi i czeka na innego, za którym będzie mogła z gracją podążać. Mężczyzna także szuka partnerki, która taniec z nim sprowadzi nie do szermierki nóg, ale do wirtuozerii, do zachwytu, który między partnerami w życiu można przyrównać do miłości, pasji.
Połączenie w tangu, jeśli jest autentyczne, każdy ruch kreuje bez planu i przemyśleń, pod dyktando muzyki. Tak jak w życiu, kiedy chwila podąża za chwilą i powstaje ciągły, nieustanny proces, taniec. I tak jak w życiu, jeśli oboje są otwarci, zgodni, nie oceniają umiejętności partnera, co w tangu jest zabronione niepisanym kodeksem, mogą się zdobyć na najpiękniejsze współistnienie i kreację, która daje niepowtarzalną spójność przeżywania. Jedność w tańcu i w życiu. Idealne. Warte realizowania.