Tornado?

Jak przystało na „little country girl” z Kansas, dzisiejszy dzień zaczęłam od kawy i nakarmienia kur. Beth wyleciała w nocy do Tokio, już po burzy, jaka przeciągnęła chmury z ulewnym deszczem nad Lawrence i spowodowała chwilowe wyłączenie prądu. Rano, po słabo przespanej nocy, obudziłam się słysząc włączony telewizor. Może to duch, a może elektryczność? Kto wie. Nocą wrzeszczące studenty pod oknem nie dały mi zasnąć. Rozumiem teraz dlaczego, jak jest przerwa semestralna, to ludzie w Lawrence oddychają z ulgą.
Beth wstała o 3ciej, bo o 4tej wyjeżdżała na lotnisko. Pożegnałyśmy się poprzedniego dnia wieczorem, więc nie wstawałam i tylko zarejestrowałam stukot zamykanych nocą drzwi. Napisała do mnie z lotniska o awarii, o jakiej dowiedziała się od sąsiadki. Widocznie wszystko siadło po jej wyjeździe. Kiedy się obudziłam rano, wszystko działało i ten telewizor, choć nikt go przecież nie włączał. Zagadka doprawdy.
Przed wyjazdem Beth pokazała mi kilka sztuczek wokół domu w razie różnych problemów. Niektóre są nieoczywiste i mam nadzieję, że się nie przydadzą. Dom jest stary, drewniany i piękny. Jet, czarny kot, którym się opiekuję, co chwilę kładzie się do głaskania, a kiedy wyszłam nakarmić kury stał na tylnych łapach odsuwając sobie lekko drzwi i podglądając dokąd idę i, czy aby na pewno wracam. Zasnęłam po wyjeździe Beth krótko, ale intensywnie. Dziś jest piękne słońce po ostanich deszczowych i chmurzastych dniach.

Wiele osób pytało mnie czy nie boję się tornad. Nie ma czego się bać. We czwartek podczas wielkiego amerykańskiego święta Thanksgiving, które spędziłam z liczną rodziną Beth, dowiedziałam się, że te stereotypy o zagrożeniu tornadami w Kansas są rozpowszechnione nie tylko za granicą, ale zwłaszcza w Stanach, ze względu na popularność książki dla dzieci „Czarnoksiężnik z krainy Oz”. W książce tej Dorotka zostaje porwana przez tornado wraz z domem z rancza w Kansas i leci do mitycznej krainy Oz. Film na podstawie tej książki był wyświetlany raz do roku w telewizji, tego samego dnia i wszystkie dzieci w Ameryce oglądały go z zapartym tchem.
– A pamiętacie jak tata kupił kolorowy telewizor i pierwszy raz obejrzeliśmy Oz w kolorze – powiedział brat Beth wesoło pokazując, jak mu opadła szczęka, gdy zobaczył zrobiony technikolorem film na nowo.
– Tak, pamiętam – zaśmiała się Beth. – Tata mi też obiecał, że jak skończę koledż to mi do pokoju kupi taki telewizor.
– Tak ci obiecał?
– Tak, pamiętasz tato?
Nestor rodziny, cudowny starszy człowiek, były szef wydziału architektury i wzornictwa na Kansas University, pokiwał z uśmiechem głową.
– Ale i tak zamiast tego wyszłaś za mąż – powiedział.
– Widać telewizor mnie nie przekonał – zaśmiała się Beth.
– Mary, czy wy także planujecie zostać wyrzucone z pierwszej pracy?
Trzy nastoletnie siostrzenice Beth, dwie adoptowane piękne chińskie bliźniaczki i ich kuzynka wybuchnęły śmiechem.
– Czemu?
– Bo w naszej rodzinie wszyscy wylatują z pierwszej pracy – powiedziała Beth uroczyście.
– Taka rodzinna tradycja? – zapytałam.
– A tak, ja wyleciałam, bo nie wiedziałam, jak się coś tam pakuje w sklepie, Mitch nie pamiętam dlaczego, Greatchel bo się upiła…
Tym razem wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
– Nigdy nie widziałem Greatchel tak pijanej – powiedział starszy pan ze spokojem w głosie. – Was to tak – dodał pokazując palcem na kolejne swoje dzieci – i ciebie Beth, i Mitcha, i ciebie Daryl … ale Greatchel, nigdy.
Greatchel mieszka w Los Angeles, nie była obecna przy rodzinnym stole.
– Ja nie wyleciałam z pracy – zaznaczyła z udawaną powagą Daryl – Nigdy!
– Naprawdę?
Daryl kiwnęła głową. Jest szefową kilku parków narodowych na terenie nie tyko Kansas.
– Wyłamałaś się!
– A jak wam się podoba wasza praca, dziewczyny?
Wszystkie pracują w dużych sklepach i do ich obowiązków należy między innymi pakowanie zakupów klientów.
– Klienci są tacy dziwni! Czegoś chcą, nie mogą się zdecydować czy chcą plastikową czy papierową torbę! Ja im pakuję, a oni wyjmują nagle swoje! Dramat!
Śmialiśmy się wszyscy. Pewnie teraz inaczej będę patrzyła na młodziaków pakujących mi zakupy.
– A ja ostatnio wróciłam do sklepu, bo kasjer mi nie policzył jednego produktu.
– Naprawdę? – zdziwili się wszyscy.
– Naprawdę – potwierdziła Susan, przyjaciółka rodziny – byłam przy tym.
Wszyscy w rozbawionym zdumieniu popatrzyli na babcię, szczególnie wnuczki.
– To się często zdarza, ja zawsze wracam i dopłacam.
– Babciu, jesteś niesamowita. Większość ludzi nie sprawdza rachunków i pojechałaby do domu bez płacenia.
– No tak, ale ja sprawdzam i jak widzę, to wracam, a jak nie, to nie. Tak po prostu.
– Wow, nam się też pewnie zdarzają błędy na kasie – dziewczyny pokiwały głowami z podziwem patrząc na babcię.

Mama Beth nie wygląda na swoje lata. Miała pięcioro dzieci i zajmowała się domem, a potem uczyła w szkole. Ostatnio dzięki badaniom genetycznym, które są bardzo tutaj popularne, odnalazła swojego 92-letniego brata przyrodniego, którego jej ojciec miał przed małżeństwem z jej matką. Dziecko trafiło do adopcji i nigdy się nie dowiedziało od rodziców, że jest adoptowane. Ma na imię Arthur i mieszka na Florydzie, gdzie mieszkała rodzina Beth wiele lat temu. Mama Beth spotkała się z nim w ubiegłym tygodniu. Bardzo to oboje przeżywają. Podobno Arthur jest ogromnie podobny do swojego biologicznego ojca i zawsze podejrzewał, że nie należy do rodziny, jaka go wychowywała. Takie niezwykłe rodzinne sekrety, po tak wielu latach ujawnia proste badanie DNA.

– Wracając do tornad, to pamiętam, że jak mieszkając w Nowym Jorku powiedziałem skąd pochodzę, to wszyscy mnie pytali czy widziałem tornado. A ja nigdy, nigdy w moim całym życiu mieszkając w Kansas nie widziałem tornada – powiedział Mitch. Wszyscy zgodnie przytaknęli, bo nikt w tej rodzinie, która od ponad 40tu lat mieszka w Lawrence, nie widział tornada.
– „Taka jest siła telewizyjnego mitu” – pomyślałam.

Siedząc przy stole z rodziną Beth i słuchając tych wszystkich opowieści, zatęskniłam nagle do swojej rodziny, i kiedy późnym wieczorem w deszczu, spowodowanym ogonem śnieżnej burzy znad Kolorado wracaliśmy samochodem do domu Beth, cieszyłam się, że za jakiś czas, nie taki w końcu długi, wrócę do Polski i spotkam wszystkich, którzy na mnie czekają.

2 komentarze do “Tornado?”

Możliwość komentowania została wyłączona.