W świecie gęstej materii
głos stygnie jak w próżni,
asymetria zdarzeń
łamie głosu fale.
Jeśli kiedyś urośniemy
niech czas nas opuści
jeśli nie, to lepiej nam było
nie wracać tu wcale.
Poszłam prostą drogą,
ale pełną cierni,
los mnie zepchnął chyłkiem
w twoje ramiona
i zapłonął mi jak ogień
szum kosmicznej energii
i wolałam oddać wszystko
niż samotnie konać.
Zaplatałam warkocze
kometom na niebie,
sunęłam nad ziemią
w nieziemskiej rozkoszy,
chociaż czas i przestrzeń
ciągnęły mnie, ciebie
nie bałam się cieni
i głębokiej nocy.
Jasność życia ukradkiem
wpłynęła strumieniem,
otuliła sobą zaskoczone serca.
Ta co dziś cię wita
nie pamięta ciebie.
Ja się budzę ze snu
do życia,
do końca.
25 października 2018