Leżę. Jeszcze rano myślałam, żeby pobiec do pracy, ale tak około śniadania poczułam swoje stopy, potem kolana, mięśnie i poddenerwowane nerwy i tkanki miękkie. Usiadłam, napisałam do pracy, że będę kiedy będę i wróciłam do łóżka.
Dla porządku, nie wiem co mi jest, ale niezależnie od tego, słucham swojego organizmu i, kiedy tak się zachowuje, stopuję. To trwa dzień, dwa, może trzy, ale jest niezawodnym sposobem na niechorowanie. Kiedyś parłam do aktywności, wyrzucając sobie jakąś ogólną niemoc i, jadąc na oparach, wysilałam się ponad miarę. Teraz zwalniam taktycznie i zażywam odpoczynku, jak leku przeciwbólowego na migrenę. Tak naprawdę nie muszę wiedzieć co mi jest, organizm sam wie i zrobi co powinien, żeby się z tym uporać. A jak nie, to idę po specjalistę co mnie obejrzy wnikliwiej. Rzadko jest to potrzebne, bo rozmawiam z ciałem na bieżąco i widzę, kiedy ma potrzebę przegrupowania jakichś systemów.
Poszłam spać. To najlepsza metoda regeneracji. Organizm wyłącza wtedy niektóre funkcje i skupia się na renowacji tych, które są do podreperowania. Miałam dziś iść na tango, więc na pociechę dwa razy wystawiłam nogi z łóżka i wsadziłam do nowych butów tangowych. Mam motywację, żeby szybko z tego restartu wstać i podziałać. Odpuściłam rozmowy, wysłałam tylko niezbędne moim zdaniem maile. Obiad zrobiłam na spółkę z Synem, pysznie nam wyszło. Pod wieczór poczułam się lepiej i zajrzałam w internet.
Zaopiekowanie się sobą nie jest takim oczywistym odruchem. Często forsujemy się ze szkodą dla organizmu i naszych własnych planów. Kiedy zaczynamy siebie lubić, niezależnie od tego, czy w danym momencie czujemy się sprawni i silni, objawia się nasza wewnętrzna dojrzałość. Dojrzałość nie mająca nic wspólnego z wiekiem, a ze świadomością czego chcemy, i co jest nam naprawdę potrzebne. Ja chcę mieć sprawne, wydajne ciało, żeby robić rzeczy jakie lubię, w tym pracować, śmiać się, tańczyć, rozmawiać, poruszać, myśleć. Kiedy spoglądam na swoje ciało jak na podarowany skafander, widzę, że czasem trzeba w nim zaszyć dziurę, przewietrzyć, wyprać, z uwagą obejrzeć różne wskaźniki. To powszechna nieprawda, że brakuje nam na to czasu. Po prostu nie dajemy go sobie wybierając inne rzeczy. Wybór zawsze istnieje, ale bywa nieoczywisty.
Moje ciało mówi do mnie ludzkim głosem: „Aga, weź ze sobą butelkę wody, bo za mało pijesz, na zajęciach zwłaszcza.” I powtarza cierpliwie, a ja dopiero po jakimś czasie to słyszę i wchodzę w pewną rutynę, by takie rzeczy robić. „Zjedz tego banana jak skończysz, kup sok pomidorowy, włóż wygodne buty, zapnij kurtkę pod szyją, rozluźnij kark i mięśnie żuchwy, wyłącz wcześniej telewizor, odłóż książkę – i tak już zasypiasz, weź plecak zamiast torebki, wyprostuj plecy, kup sobie coś w prezencie – czekoladkę, śliwkę, zjedz obiad, nie odkładaj tego na potem, jesteś głodna, nie naciągaj tego mięśnia, wsiądź do ubera, nie czekaj na tramwaj.”
Mówi sygnałami: to tu je czuję, to tam, żołądek, skóra, kręgosłup, twarz, kark, serce. Sygnał indywidualny, rozpracowywany latami, bo jak na człowieka zachodu przystało, żyłam odłączona od ciała. Teraz się wspieramy. Kiedy chcę czegoś, mówię mu tak samo. Mówię z miłością i szacunkiem, w końcu jesteśmy jednością i będziemy ze sobą do końca tej podróży.
Moje ciało jest mądre. Reaguje na ludzi, na sytuacje, doskonale mnie informuje co jest moje, co nie, co jest zagrożeniem, co jest obce, czego chcę a czego nie chcę. Trzeba tylko się z nim dorozumieć i zaufać mądrości swojego ciała. Jak chce leżeć, poleżeć, jak chce spać, pospać, jak chce gadać, niech gada. Nie oceniam jego budowy, proporcji, przylegania do idealnych form żurnalowych. Moja zgoda na nie takie, jakie jest, również wtedy, kiedy jest zmęczone, zaspane, ma opóźnione reakcje, powoduje, że szybko nabiera siły do akcji, jakie chcemy przeprowadzić. Nie nadużywam go, jak nie nadużywałabym przyjacielskiej pomocy. Gdzieś pośrodku naszych zmagań i odpoczywania jest idealna równowaga.
Teraz mi mówi, że za długo siedzę. Odpowiadam, że jak skończę, wstaniemy i naciągnę odcinek lędźwiowy, żeby rozluźnić nierównomiernie zbite w czasie siedzenia kręgi i miednicę. Dogadujemy się. Ja kończę w spokoju podczas, gdy ono przestaje reagować bólem. Komunikacja międzykomórkowa na wyższym szczeblu zarządzania. Warto spróbować, żeby zrozumieć, poznać i łagodnie funkcjonować na wysokim poziomie abstrakcji ludzkiego życia w biologicznym, złożonym ciele własnego organizmu.