O miłości i obawie

Poczułam obawę. Spotkałam parę osób, które czytają to co napisałam. Nie wiem do końca jak reagować. Kiedy jestem schowana za monitorem mojego komputera i statycznie patrzę ze zdjęć, wszystko wydaje się bezpieczne. Poczułam się dziwnie. Widziałam komentarze i inne znaki. Nie skupiałam się na nich, żeby nie zawisnąć na jakiejś blokadzie w pisaniu. Teraz patrzę, jak taka blokada zbliża się i staram się ją demontować w czasie tego zbliżania. Dlaczego? Bo chcę pisać wolna, od wszystkich ograniczeń, wpływów, a życie daje mi dość inspiracji, nawet taką jak dziś, przekraczanie siebie w kontekście swojej anonimowości w kreacji. Czy mam się schować za strachem, że ktoś mnie wywoła do tablicy, bo coś napisałam? Nie, zdecydowanie nie boję się krytyki. Piszę, bo nie wyobrażam sobie nie pisać. I choćby pioruny strzelały w ziemię tam gdzie chodzę, będę pisać i na swój sposób wyrażać to co dla mnie ważne w mojej wędrówce po moim osobistym niebie. Może wystarczyłoby to tylko pomyśleć, założyć sobie folder w głowie, albo na własnym komputerze. Czuję, że jeśli choć jednej osobie to co piszę pomoże, to zysk, o jaki nie zabiegam. Nie nazywam tego też sztuką, po prostu wkładam w to siebie. Więc będę pisać, czy moje teksty i wiersze znajdą jakieś oko. Takie są najszczersze moje myśli i trudno, jeśli to nie jest codzienną praktyką, że się dzielimy sobą, jak ja się teraz dzielę. Może czasem powinniśmy? Może mniej byłoby w nas nienawiści, niezrozumienia w stosunku do innych, gdybyśmy czasem mieli dostęp do ich myśli, prawdziwych uczuć, szczerych wyrażeń tego co dla nich ważne. Prościej byłoby do nich dotrzeć i nie obawiać się ich stosunku do nas, do świata. Nie różnimy się tak bardzo, jak nam się wydaje. Mój syn ostatnio powiedział w podobnym kontekście:”Mamo, to jest tolerancja.” Tolerancja w tym, by dać innym prawo do realizacji marzeń, które w żaden sposób nie zaburzają naszej przestrzeni, jeśli tego nie chcemy. Dlatego nie słucham kapel deathmetalowych, bo nie czuję tego i nie polecam robić żadnych rzeczy wbrew sobie. Nawet czytać, choć czytanie rozwija, blogów zwariowanych, roztańczonych kobiet. I to chyba tyle jeśli chodzi o demontowanie. Zdaje się, że zdemontowałam w całości. Pozdrawiam serdecznie tych co czytają i tych co nie czytają, niech się wszystkim ziści to czego im najbardziej w życiu potrzeba. Wolności w tym co jest dla nas szczęściem i dzielenie się tym z innymi, choćby to było granie na dudach w szkockiej kracie, albo robienie na drutach. Wolności tworzenia i odkrywania siebie.