Pod niebem soczystym od smutku
ciemnoniebieskiej barwy spełnienia
płynę wpatrzona w pustkę
dawno umarłych gwiazd.
Nie ma, nie ma co kochałam
a ziemia kręci się jak oszalała
i łodzią kieruje wiatr.
Nocą odważniej otwieram oczy,
łódź ścina grzbiety fal,
w samotnym sercu nicość kroczy
szukając sensu w łzach.
I wtedy wiatr skrzypieniem masztu
nadaje łodzi rytm
z dudniącej głębi w srebrnym blasku
księżyca wstaje świt.
Sprężystą łuną idę lekka
tańcząc płomienny szkwał,
a łódź cierpliwie na mnie czeka,
by w szczęściu nieść za dnia.
19 września 2018