Kochałam się z mężczyzna
twardym
jak skala
i ostrym
jak krzemień

Kiedy się zbliżałam
spływał
lawą srebrzystą
z metalicznym
rdzeniem

W jego oddechu
widziałam
Siebie

To było złudzenie
nie byłam sobą
nie kontrolowałam
temperatury
swojego
ciała

Kiedy się spalałam …

Gdy nastała ciemność
płakałam za nim
aż do pierwszych
promieni
złocistego słońca

Teraz wiem
i czuję

Znów będę gorąca
znów się będę
mienić

Wypalona
jak
Diament

Wśród zwykłych kamieni.

Jeden komentarz do “”

  1. Doprawdy, zastanawiam się czy pisząc ten wiersz miałaś na myśli mnie. Ale nie oczekuję komentarza, ani tym bardziej upublicznienia. Swoją drogą zawsze byłaś sobą, tylko teraz inaczej to postrzegasz. Wydaje mi się, że jeżeli kiedyś, za lat 100, zdobędziesz się na ocenę tego, co robisz w tej chwili, też będziesz zdumiona, 'zaakceptowana’, zaskoczona, zaniepokojona, zdegustowana, z… * Taka wtedy byłaś, nie byłaś zwykłym kamieniem
    *wybierz właściwe

Możliwość komentowania została wyłączona.