O miłości i zdradzie

Zdrada, choć to temat trudny, sprowadza się do gry między partnerami. Jedno zdradzając mówi: „Sprawdzam.” I sprawdza jakość związku. Zdrada jest jak impuls do działania. Stwarza możliwość weryfikacji, czy, i na ile, kochają się zdradzany i zdradzający. Jeśli miłość była na wylocie w ciepłe kraje, zdrada skraca mordęgę czekania na całkowite obumarcie. Uwalnia zdradzonego gniewem, a zdradzającego czynem od uczucia, jakie spełniło swoją rolę i przeszło na inny poziom, gdzie oboje nie muszą i często nie chcą ze sobą przebywać. Po czasie zdrada staję się prawdziwym błogosławieństwem, cięciem tam, gdzie boleśnie naciągaliśmy mięśnie, by coś utrzymać, w próżni.

Jeśli jednak zdrada trafia się ludziom o potencjale przebudowy związku opartego na miłości, trzeba się uczciwie przyznać do tego, jakie zdrada miała źródło. Która sfera, bądź sfery relacji były zaniedbane, że zdrada je chwilowo wypełniła. Namiętność, zrozumienie głębszych poziomów istnienia, zapał do tworzenia, potrzeba urozmaicenia, poczucie niedojrzałości partnera, słaba komunikacja i rozbieżne cele. To wszystko i wiele innych wariacji na ten temat może pokazać zdrada, która znów jak przyspieszacz weryfikacji mówi „Walcz, albo odpadasz” z relacji, z domu, z rodziny, z pracy. Kiedy zdradzający poczuje wyrzuty sumienia, zdradzany powinien patrzeć nie przez pryzmat mściwości, ale własnych pragnień i pragnień partnera. Jeśli są zbieżne warto skupić się na tej zbieżności i zbudować na niej nowy związek oparty na trwalszych podstawach, przemodelować podstawy i tego się nie bać. Zdrada jest szansą, na wzrastanie, na uważność, jak każde doświadczenie, uczy nas więcej o sobie, chociaż przez cierpienie. Bo w zdradzie cierpi ego, duma, kiedy pozornie tracimy twarz, po obu stronach. I przyznaniem się do bezsilności, że bez zdrady nie dało się naprawić, skonfrontować relacji.

Budując coś od nowa, wznosimy się po zdradzie na nowy poziom uczuć. Wspaniałomyślnie i z pełnym współczuciem uczymy się siebie. Zdrada może prowadzić do ponownego zakochania, w o wiele pełniejszy, wolny od zazdrości sposób, bliski miłości bezwarunkowej. Taki może być cel zdrady, kiedy dotyka związki. Uwolnienie od zależności, przełamanie barier. Ważne, by się umieć dobrze po zdradzie określić z uczuciami, by nie złapać się w pułapkę wyrzutów sumienia wobec partnera, którego dotknęliśmy zdradą. By nie próbować mu wynagradzać zakłamując swoje prawdziwe uczucia, nie próbować się okazać „świętszym”, bo to krótkotrwała strategia. Podobnie jak uczucie urazy i pozornego wybaczenia z drugiej strony, kiedy ktoś ofiarnie przyjmuje i tłumi prawdziwy gniew po zdradzie. Dlatego warto się wykrzyczeć, wyszaleć w tej rozpaczy, wyciszyć potem i zobaczyć co zostaje. Jeśli zostanie coś na czym warto budować, nie dlatego, że wszyscy dobrze życzą dookoła, bo rodzina, dzieci, wspólne mieszkanie, interes, plany na wakacje, ale dlatego, że sami macie takie przekonanie. Wtedy nie zastanawiajcie się i budujcie. Jeśli nie, zostanie odejść, w stanie spokoju wewnętrznego, nie ważne, czy się zdradziło, czy było się zdradzonym. Uczciwość wewnętrzna popłaca na dwie strony. Żadne siłowe rozwiązanie nie sprawdza się wobec uczuć wyższych jak miłość. Kiedy ktoś pozostaje w długo tłumionym gniewie, zaprzeczeniu, podświadomie sabotuje siebie. Dlatego zdrady nie rozliczone zdarzają się ponownie. Zdradzony i zdradzający odrabiają tę lekcję do skutku, aż się odkryją ze swoimi uczuciami świadomie. Dlatego zdradzający musi czasem liczyć na rozsądek zdradzonego, który w końcu powie:”Stop”. I przestanie wspierać autodestrukcyjną spiralę, kiedy zrozumie, że jest współuzależniony, jak alkoholik i jego partner.

Dlatego nie bójmy się zdrady i żadnych życiowych doświadczeń. Dzięki nim wzrastamy i sięgamy głębi uczciwości w uczuciach. A tylko uczciwi wobec siebie stanowimy istoty pełne, wartościowe, gotowe na więcej. W zdradzie, jak w miłości, oczyszcza się pole, wypala stare, gdy czas na nowe. Uczmy się obserwować uczucia i się w nich rozpoznawać. Wtedy może zdrada, nie będzie potrzebna wcale do weryfikacji naszej z kimś relacji.